Książka pt. Wódka napisana przez Łukasza Gołębiewskiego była moją pierwszą książkową lekturą związaną z napojami wysokoprocentowymi. Dlatego kiedy dowiedziałem się, że autor osobiście organizuje cykliczne degustacje różnych typów alkoholi w warszawskim lokalu Kita Koguta, bardzo chciałem się tam wybrać.
Alkohole „kraftowe”?
Doskonałym pretekstem była degustacja destylatów linii Wokulski wyprodukowanych przez BZK Alco. Napoje spirytusowe tej marki są promowane jako „kraftowe”. Na pierwszy rzut oka trochę kłóci się to z tym, że są wytwarzane na wielką skalę w jednym z najnowocześniejszych zakładów produkcyjnych w Polsce przez jedną z największych firm przetwórstwa rolnego (ta sama grupa kapitałowa co Bakoma). No cóż, prawo ani rynek nie definiują czym jest kraft na rynku napojów spirytusowych. Marki mogą więc bez ograniczeń używać tego określenia na etykietach (podobnie jak „rzemieślniczy”) i interpretować je po swojemu. Podobne wątpliwości mieli pozostali uczestnicy degustacji. W każdym razie jeśli marce uda się stworzyć wiarygodność swej kraftowości – ma szansę zająć dobre miejsce na niszowym ciągle jeszcze rynku. Ale co to właściwie znaczy kraft? To temat na osobny tekst. Tymczasem…
Co nieco o produkcie
Wódki Wokulski rozlewane są do wyróżniających się kształtem butelek z charakterystycznym zamknięciem przypominającym np. korek w piwie Grolsch. Na każdej etykiecie pojawia się określenie alkohole kraftowe. Linia Wokulski to 5 wódek: bezglutenowa, bio, rzemieślnicza, bimber i pigwa z whisky irlandzką. Producent opisuje linię, niejako uzasadniając jej „kraftowość” poprzez inspirowanie się rzetelnością polskich rzemieślników z XIX wieku. Ponadto firma podaje, że receptury czerpią z historii gorzelnictwa szanując tradycyjne receptury.[1] Alkohole powstają w limitowanych partiach i są rocznikowane. Ciekawostką jest to, że gorzelnicy postawili w tej linii na kupaż, czyli mieszanie destylatów aby uzyskać unikalny smak. Wokulski to także jedna z nielicznych marek tego typu dostępna w dyskontach Aldi czy Lidl.
Na etykietach można przeczytać m.in.
Wokulski Bimber: „W procesie produkcji bimbru kluczową role odgrywa zacier. Jest to mieszanina zboża, ziemniaków lub melasy z wodą i drożdżami. Całość poddaje się fermentacji, w przypadku zacieru do bimbru częstym surowcem były owoce. Bimber, który Państwu przedstawiamy, to produkt oparty na destylatach otrzymanych ze zbóż oraz owoców najwyższej jakości.”
Wokulski Rzemieślnicza: „Nasza wódka to nie tylko produkt wytwarzany metodą rzemieślniczą, ale także produkt stworzony z niezwykle bogatej mieszaniny destylatów zbożowych i owocowych w procesie kupażu.”
Degustacja ze smakiem
Wracając do degustacji. Kita Koguta to lokal w warszawskim Śródmieściu, który, przynajmniej w opinii moich znajomych mieszkających w stolicy, słynie ze świetnych koktajli. Tych nie miałem szans spróbować, bo degustacje Pana Łukasza prowadzone są wówczas gdy lokal jest zamknięty dla Klientów. W poniedziałki. No i nie dla koktajli tu przyjechałem.
Na czym polegała degustacja? Na początek luźne rozmowy z innymi uczestnikami. Organizatorzy zadbali aby w tej części, chętni uczestnicy jeszcze przed degustacją mogli spróbować też innych produktów BZK Alco. Była to linia kordiałów (tak określano kiedyś mocny, szlachecki trunek, coś jak nalewka) Senator Komorowski. Podobno duma koncernu. Jak by nie było swojego nazwiska marce użyczył jeden ze współwłaścicieli Bakomy – Zbigniew Zygmunt Komorowski.
Potem każdy mógł zająć wygodne miejsce na sofie i posłuchać nieco o każdym z degustowanych trunków i ich spróbować. Jak powiedział mi Łukasz Gołębiewski: teraz wódki robi się po to, aby smakowały. I to się potwierdziło. Degustowaliśmy zawartość wszystkich butelek Wokulski: Każdy z uczestników mógł wypowiedzieć swoją opinię nt smaku i aromatu i porównać swoje wrażenia z odczuciami prowadzącego. Poniżej krótki opis produktów i notatki z niektórych wyczuwanych przeze mnie i innych uczestników smaków i aromatów.
Wokulski: wódka z surowców bezglutenowych
Czy wódka może być bezglutenowa? Oczywiście, wystarczy że jest z ziemniaków. Ta nie jest. Produkt powstał bowiem z destylatów kukurydzianych. W rezultacie da się wyczuć delikatny aromat płatków kukurydzianych, ale również aromaty zbożowe. W smaku dość pikantna, jakby lekko chrzanowa, przypomina wódki żytnie czy pszeniczne.
Wokulski: bio
Żytni destylat Wokulski zdecydowanie różni się w smaku od innych wódek z tego zboża, które próbowaliście. Producent podaje, że jest wytworzony z upraw na których nie wykorzystuje się środków chemicznych. Aromat mocno zbożowy, ale bardzo słodki. W smaku ewidentny, niespotykany słodki posmak słomy, ale przyjemny. Zanotowałem też mleczny, kremowy finisz.
Wokulski: rzemieślnicza
To zakup tej wódki zainspirował mnie to pogłębiania wiedzy o alkoholach wysokoprocentowych. Marka podaje, że produkt powstaje w procesie kupażu (mieszania) destylatów zbożowych i owocowych. Niespodziewany owocowy aromat. Smak nieco cierpki, kwaśny, też owocowy: jabłka-gruszki, aronie, agrest.
Wokulski: bimber
Słowo bimber na etykiecie zobowiązuje. Da się wyczuć charakterystyczny aromat drożdży, owoce i anyż. W smaku wyczuwalne owoce, trochę jak w rzemieślniczej – jabłka i gruszki, ale z drożdżowością. Uczestnicy spodziewali się większej mocy – jednak słowo bimber zobowiązuje. 40% w tym przypadku to nieco za mało.
Wokulski: whisky z pigwą irlandzką
To już ewidentny kierunek w stronę wódek smakowych. Jak powiedział jeden z uczestników „dla tych co nie lubią wódki”. Nieco zaskakuje fakt, że wyraźnie wyczuwalna pigwa nie jest słodka i cierpko-wytrawna. Zarówno w aromacie jak i smaku. Whisky nieco za mało wyczuwalna.
Na koniec kilka artefaktów 🙂 czyli książeczka klubu Spirits Tasting Club oraz przypinka.
Ciekawe doświadczenie na wyciągnięcie ręki
Część linii Wokulski już znałem (rzemieślnicza i bimber). Pozostałe były dla mnie nowością. Wszystkie produkty warte są spróbowania. Choćby po to, aby „poczuć różnicę” pomiędzy tymi produktami a np. wódkami czystymi innych marek. Ryzyko związane z podjęciem pierwszej próby relatywnie niewielkie. Butelka 0,5 litra w sieci Aldi czy Lidl kosztuje 27,99 zł. Warto domową degustację poprzedzić inną, „profesjonalną” aby lepiej poczuć „klimat” trunku. Eksperci pomagają dostrzec to, co dla laika na początku często jest trudne do uchwycenia. Dobrym rozwiązaniem jest wzięcie udziału w jednej z degustacji Łukasza Gołębiewskiego. O szczegółach można się dowiedzieć z serwisu spirits.com.pl. Koszt to zwykle 40 zł/osoba.
Warto odróżniać degustację od konsumpcji. Aby maksymalizować radość z próbowania alkoholu należy zadbać o odpowiedni kieliszek i temperaturę trunku, który oczywiście powinien być dobrej jakości. O samym akcie degustacji napiszę już niebawem. Tymczasem pamiętajcie aby korzystać z alkoholu w sposób odpowiedzialny.
I jeszcze jedno. Jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami, obserwuj profil 40 procent.pl na Instagramie i/lub Facebooku .
[1] https://bzkalco.pl/kategoria/alkohole-kraftowe/